Quantcast
Channel: O tym, że...
Viewing all 654 articles
Browse latest View live

Warstwa po warstwie...

$
0
0
- Najpierw dziecko jest tycie, tyciutkie. Takie malutkie. Później rośnie. Rośnie też brzuch mamy. I dziecko ma coraz mniej miejsca, choć na początku robiło fikołki... W brzuchu! Miało dużo miejsca i swobodnie ruszało nóżkami i rączkami, wiesz? Mijają miesiące i dziecko jest już duże i gotowe do wyjścia. Widzisz, jakie duże? - układamy puzzle Beleduc - Mama w ciąży. Ewa słucha, patrzy, układa. Codziennie od kiedy puzzle trafiły do jej rączek.




Po pierwsze primo edukacja. Czy nie byłoby świetnie, gdyby takie puzzle znalazły się w przedszkolach? Właśnie takie, proste, bez szczegółów, o których maluch nawet nie dopytuje. Złożony temat, a pomysł na jego pokazanie prosty. I efektowny.




Bo po drugie - warstwy. To pierwsze nasze tego typu puzzle. Że prócz złożenia kilku elementów (siedem na każdy poziom), trzeba pilnować warstw. Najpierw dziecko jest tak malutkie, że trudno poznać, że to człowiek. Ale rośnie. Pierwsza warstwa, jeszcze jedna, trzecia i czwarta - dziecko jest już na rękach mamy. Układamy w dwóch płaszczyznach.




Po trzecie - zabawka drewniana, zatem trwała. Grafika wdrukowana w drewno, nie ściera się. Można ją układać warstwowo, ale można też ułożyć każdy etap ciąży osobno i ustawić mamy w rzędzie :) Ale... No cena... Cena boli, choć akurat nasze puzzle to prezent (DZIĘKUJEMY!). Gdybym miała takie kupić, pewnie zrobiłabym zrzutę z inną mamą/przyszłą mamą. Bo to idealne puzzle, które mogą stać się wędrującą zabawką...

 
PUZZLE BELEDUC - PIKININI //  NIEDŹWIEDZIE (WYEDUKOWANE) - ZEZUZULLA


KSIĄŻKIBRANIE - zadaj pytanie :)

$
0
0
Niebawem kolejny wpis z cyklu Kawka z psychologiem. Tym razem będziemy rozmawiać o przedszkolnej adaptacji, obawach rodziców i reakcjach dzieci. Ja już zadałam kilka pytań Wiktorii Jaciubek z inspeerio centrum psychologiczno-coachingowe, ale może Wy macie jakieś pytanie, problem, wątpliwości związane z adaptacją malucha w przedszkolu?


Taka propozycja - książka za pytanie :) Mam dla Was egzemplarz książki W przedszkolu (nie ten ze wpisu KLIK, Ewce nie zabrałam ;)). Wystarczy zadać pytanie w komentarzu na blogu, na fan page O tym, że lub w e-mailu (przypominam, że mam wyłączone anonimowe komentowanie). Nie trzeba nigdzie klikać Lubię to!, udostępniać też nie trzeba, choć jeśli macie ochotę - będzie mi miło :) Czas start! Wśród wszystkich, którzy zadadzą pytanie na temat pierwszych przedszkolnych doświadczeń wylosujemy osobę, do której wyślę książkę. Dodatkowo - dokładnie przeczytamy Wasze pytania i w naszej rozmowie znajdziecie na kilka z nich odpowiedź. Na pytania czekam tylko do poniedziałku (10 II 2014, godz. 23.59).

Kawka z psychologiem - PRZEDSZKOLE

$
0
0
Radość, ulga, zaskoczenie, zawstydzenie... Cały wachlarz emocji. Jak nas w drzwiach zobaczyła :) Pierwszy dzień w przedszkolu za nami. Po obudzeniu, dla porządku, burknęła, że nie chce iść do przedszkola. Ale później przypomniała sobie, że przecież wszyscy idą - Dima, Marysia, Zuza, Marcelina, Amelka... I jakoś poszło. Z domu wyszła z uśmiechem, w przedszkolu wybrała sobie w łazience znaczek z czerwoną kropą i uciekła do sali zabaw. Aż się pożegnać zapomniała! A jak M. ją zawołał, to mruknęła: - Cześć! - i tyle ją widział.
Pamiętacie ten wpis? KLIK Tak to u nas było. I nikt po tym pierwszym - wydawało nam się, że bardzo dobrym - dniu nie przypuszczał, że za dwa miesiące zmienimy przedszkole. A zmieniliśmy. Temat przedszkola budzi wiele emocji, dlatego dziś kilka przedszkolnych pytań, na które odpowiedziała Wiktoria Jaciubek z ekipy inspeerio centrum psychologiczno-coachingowe.



Dziś jestem spokojna, Ewa lubi swoje przedszkole, chętnie do niego chodzi, odbieram ją uśmiechniętą... Ale pamiętam, jak bardzo się martwiłam, właściwie już na długo przed wyborem przedszkola! Nie wiedziałam, jak przygotować naszą rodzinę na tak dużą zmianę. Jak można pomóc dziecku, żeby we wrześniu było... łatwiej?

Martwiłaś się, nie wiedziałaś jak przygotować rodzinę, zastanawiałaś się jak pomóc dziecku... I spójrz - udało Ci się, Ewa wraca z przedszkola uśmiechnięta! Każdy rodzic może dobrze przygotować siebie i swoje dziecko do tej ogromnej zmiany, jaką jest pójście do przedszkola. Jak to zrobić? Oto trzy sprawdzone sposoby:
- warto wspólnie odwiedzić (a najlepiej kilka razy) przedszkole - zwiedzić sale, zapoznać się z paniami przedszkolankami, zerknąć na zabawki,
- rozmawiaj z dzieckiem, odpowiadaj na pytania, opowiadaj o swoich przedszkolnych wspomnieniach, dzięki temu dziecko będzie stopniowo oswajać się z nadchodzącą zmianą i poczuje się bezpieczniej,
- czytajcie wspólnie książki na ten temat - jest ich całe mnóstwo! Poleciłabym między innymi: Anna Sójka Pora do przedszkola, Christine L'Heureux Kamyczek. Przedszkole, Anna Casalis Tupcio Chrupcio nie chce iść do przedszkola, Beata Ostrowicka Lulaki, Pan Czekoladka i przedszkolaki, czyli ważne sprawy małych ludzi  i Liane Schneider Zuzia idzie do przedszkola.*



A co z rodzicami? Przecież dla nich to też ogromny stres. Zewsząd atakują ich sprzeczne komunikaty - jedni doradzają, żeby na początku zostawać z dzieckiem w sali przedszkolnej, żeby proces adaptacji trwał tak długo, jak potrzebuje tego dziecko; inni zalecają gwałtowne przerwanie pępowiny, ot należy siłą oderwać od siebie dziecko i przekazać wychowawcy w przedszkolu. Jaki jest złoty środek? Jest w ogóle jakiś?

Wysłuchaj porad, porozmawiaj z bardziej doświadczonymi rodzicami, przeczytaj mądrą książkę. A potem zrób to, co podpowiada Ci twój instynkt. No bo w końcu to Ty jesteś rodzicem przyszłego przedszkolaka, Ty najlepiej go znasz i Ty wiesz, czego może potrzebować. Uważasz, że Twoje dziecko oczekuje od Ciebie większego wsparcia - zostań z nim na początku w sali. Czujesz, że sobie poradzi bez Ciebie od pierwszego dnia - daj mu taką szansę. Ale uwaga: nie podejmuj decyzji bez rozmowy ze swoim dzieckiem. Zapytaj wprost, czego od Ciebie oczekuje i jak wyobraża sobie te pierwsze dni. To dla dziecka bardzo ważne!

Stało się. Zaczynamy przedszkolną przygodę. Jakich zachowań możemy się spodziewać? Zamknięcia się w sobie, płaczu, braku reakcji, euforii? Czy jest coś, co powinno nas szczególnie zaniepokoić?

Możemy spodziewać się... wszystkiego. Dobre i złe emocje, zachwyty i rozpacze, porażki i sukcesy. Ta przygoda to podróż w nieznane, dla rodziców i dla dzieci. Świeżo upieczony przedszkolak wchodzi w świat, w którym wszystko jest dla niego zupełnie nowe - czasami fascynujące, a czasami przerażające: budynek, osoby, wymagania... Co może niepokoić? Na przykład skrajne emocje, które utrzymują się dłuższy czas lub duża niechęć dziecka do rozmów o wydarzeniach w przedszkolu. Ale nie warto panikować, dopóki nie wyjaśnisz przyczyn niepokojących zachować - porozmawiaj z przedszkolanką, zapytaj, czy możesz poobserwować zajęcia, spotkaj się z psychologiem w przedszkolu (jeżeli jest). I najważniejsze: rozmawiaj z dzieckiem!


A jeśli dziecko płacze wieczorem, płacze rano, wylewa łzy w szatni... Trudno zachować spokój. Co robić?

Na to pytanie niestety nie ma jednej odpowiedzi, bo możliwych powodów takiej reakcji dziecka jest mnóstwo. Spróbuj wraz z dzieckiem dotrzeć do sedna, pytaj - delikatnie i z wyczuciem: czy coś się wydarzyło? Czy ktoś powiedział coś niemiłego? Czy czegoś się boi? Czy jest zmęczone? A może zniechęcone? Co moglibyście zrobić, żeby poczuło się lepiej? Warto też skonsultować się z przedszkolankami - one były świadkami takich sytuacji wiele razy, może zaproponują jakieś dobre rozwiązanie? Zadawaj pytania i szukaj rozwiązań, ale pamiętaj też, że dziecko ma prawo być smutne, przestraszone, zmęczone - nawet bez wyraźnego, racjonalnego powodu. Szanuj jego emocje, daj mu szansę, żeby ci o nich opowiedziało. My, dorośli, mamy swoją wiedzę i świadomość, że przedszkole to tylko etap w życiu. Ale dla dzieci te parę godzin bez rodziców mogą dłużyć się w nieskończoność. Porównując - to tak jakbyś Ty była pewna, że kolejnych kilka lat spędzisz w pracy bez ani dnia przerwy...

Co w sytuacji, gdy niechęć dziecka trwa bardzo długo? Miesiąc, dwa miesiące, trzy - jak sobie poradzić? Kiedy uznać, że może faktycznie dziecko nie jest gotowe na przedszkole? Bo przecież może tak być, prawda? Czy się mylę?

Tak, może tak być, że dziecko nie jest jeszcze gotowe do pójścia do przedszkola. Warto pamiętać, że każdy maluch ma własne tempo rozwoju, które nie jest do końca zależne od wieku. Istnieje pojęcie dojrzałości przedszkolnej, które łączy w sobie gotowość poznawczą, społeczną i emocjonalną dziecka (szczegóły - np. tu KLIK). Jeżeli widzisz, że dziecko czuje się bardzo źle i nie jest w stanie sobie poradzić - zastanów się, czy jednak nie warto zaczekać jeszcze trochę z pójściem do przedszkola. Zaufaj też doświadczeniu i wiedzy pracowników przedszkola, zapytaj ich o zdanie.


Jesteśmy w grupie szczęśliwców, których dziecko przedszkole polubiło, a proces adaptacji nie trwał zbyt długo, ale... No właśnie - zawsze jest jakieś "ale" :) Wydaje nam się, że Ewa nie zbliżyła się żadnym dzieckiem, nie nawiązała jakiejś głębszej relacji. Mamy wrażenie, że bawi się trochę obok grupy, nie ma ulubionej koleżanki czy kolegi. Czy powinniśmy się niepokoić?

Ja bym najpierw zapytała - czy Ewa się tym niepokoi? Często jest tak, że my dorośli panikujemy, bo wydaje się nam, że coś powinno wyglądać tak czy inaczej. A przecież może być tak, że Ewa czuje się całkiem dobrze w grupie. Może ona ma poczucie bliskiej relacji z kimś? Może w tej chwili ma potrzebę bycia na uboczu, wyciszenia się? Więc znów: jeżeli się niepokoisz to porozmawiaj o tym z Ewą. A jeśli to Ci nie wystarcza - poproś przedszkolankę, by obserwowała relacje Ewy z koleżankami i kolegami. Wierzę, że jeżeli coś będzie na rzeczy, pani przedszkolanka zadba o dobre samopoczucie Twojej córeczki i o jej integrację z resztą grupy.


I jeszcze jedna sytuacja: "Mamo, a Janek powiedział, że mnie nie lubi", "Adaś mówił, że po mnie nie przyjdziecie", "Gosia nie chce się ze mną bawić", "Mateuszek wszystkich bije" - czasami Ewa przynosi tego typu wyznania. Jak reagować? 

Ewa zaczyna prowadzić prawdziwe życie towarzyskie! Ma teraz możliwość doświadczenia wielu sytuacji społecznych, odczuć na własnej skórze cudze emocje, zobaczyć różnorodność charakterów i zachowań. Rozmawiaj z nią o tym jak najczęściej, te doświadczenia to ogromny potencjał. Reaguj spontaniczne, bądź szczera - ale staraj się nie oceniać dzieci i ich zachowań, nie moralizuj, nie panikuj. Daj możliwość Ewie, aby w rozmowie z Tobą samodzielnie "przerabiała" te przeżycia. A jeżeli Ewa przyszła dzisiaj z płaczem, bo Janek powiedział, że jej nie lubi - przytul, porozmawiaj i... poczekaj. Bo jutro może się okazać, że ten sam Janek wyznał Ewie miłość - i wtedy dopiero zrobi się naprawdę ciekawie :)


Cykl Kawka z psychologiem powstaje we współpracy 

* ja dodatkowo polecam obrazkową książkę W przedszkoluKLIK oraz Kubuś idzie do przedszkolaKLIK.

PS Dziękuję za wszystkie pytania! Całkiem sporo przyszło ich drogą mailową i teraz jestem strażniczką ciążowych sekretów ;) Random.org pomógł mi w losowaniu (Ewka w przedszkolu, Tramal odmówił współpracy...) - książka W przedszkolu trafi do A., która zadała w e-mailu pytanie: 
Mój syn ma od września iść do nowego przedszkola (w tym aktualnym, prywatnym jest tylko grupa maluszków, więc chcemy go przenieść do miejskiego od nowego roku), a ja mam termin porodu na końcówkę sierpnia. Jak to sprytnie rozegrać, żeby ograniczyć podwójny szok? Puścić go do przedszkola od października i pozwolić pobyć pierwszy miesiąc ze mną i małym rodzeństwem? Bo jak go poślę do nowego przedszkola tuż po porodzie to chyba nie będzie mu zbyt komfortowo?
Gratuluję i poproszę adres do wysyłki! :) Wasze pytania przekazałam dalej, Wiktoria Jaciubek odpowie na część z nich na blogu inspeerio. Dam Wam znać, jak tylko wpis powstanie! :)

Ciuch, ciuch!

$
0
0
Na początku było wiadro. Czerwone z przykrywką (po proszku jakimś). Przywiezione przez mojego brata. Wiadro pełne torów i kolorowych pociągów, z których wyrósł już kuzyn, którymi już nie bawiła się kuzynka Ewy. Bardzo nas ten spadek ucieszył, z czasem okazało się, że równie uradowana była Ewka, wielka fanka pociągów.


Był taki czas, kiedy CODZIENNIE około 19.15 spacerówka z Ewą stała obok garażu wąskotorowej kolejki Maltanka. Bo wtedy Maltanka szła spać ;) I Ewa czekała, aż pociąg przyjedzie i schowa się do garażu. Machała jej na dobranoc i sama mogła wracać do domu na kąpiel i sen.



Podróż pociągiem - zawsze najulubieńsza. Zawsze (o zgrozo) z pełną entuzjazmu wizytą w toalecie. Ze zwiedzaniem pociągu, zaczepianiem wszystkich. Przede wszystkim konduktorów :) Z prowiantem. Z dużym zapasem prowiantu. Z książką, ludzikami do zabawy, jakąś niespodzianką wyciąganą z maminej torebki. Bez drzemki. Z opóźnieniem 200 minut. Z ostatnią pieluchą i szaleństwem w oczach. Z misiem i kocykiem.



A raz przyjechała ciocia, przyjechał i wujek - z prezentem. I co, że wujek nie zna języka polskiego, jak wyjął zza pazuchy tory? Z budynkiem dworca, z wiaduktem, z drzewami, ludzikami i pociągiem, który wydaje dźwięki! Usiedli nad tymi torami i dogadali się, choć niewiele padło słów.


Bo takie tory wysypane na podłogę - zbliżają. Znikają bariery. Pierwsza czy kolejna wizyta, ze znajomością języka lub bez, z podejściem do dzieci czy blokadą, stresem przed zostaniem sam na sam z maluchem. Wystarczy wysypać tory...


I niewiele jest przykładów na rynku zabawek takiej współpracy, jak w przypadku producentów torów. Brio, Bigjigs, Eichhorn, Tesco, Ikea, Hartung, Maxim enterprise Inc, Beeboo, KolejkowyZakątek - wszystkie te firmy produkują tory, mosty, pociągi, dodatkowe elementy, które można łączyć ze sobą. Nasz zestaw to kilka różnych źródeł, różni producenci, wszystko pasuje do siebie idealnie :)
Tak samo dobrze pasuje do chłopca, jak i do dziewczynki. Pan Wagon, pani Lokomotywa - idealni towarzysze szarych dni. Dlatego pod choinką Ewka znalazła kolejne elementy - różowy pociąg i prom kolejowy. Przynajmniej raz w tygodniu wysypujemy wszystko na dywan i układamy... A Wy? Macie? Lubicie? Bawicie się? :)


 PROM i RÓŻOWY POCIĄG  -  KOLEJKOWY ZAKĄTEK  

 POZOSTAŁE ELEMENTY  -  BLISCY (DZIĘKUJEMY!) :)

Polowanie w bibliotece - ZAPOWIEDŹ

$
0
0
Karta Czytelnika jest? Jest! Można wypożyczać! Cztery książki na miesiąc można przytulić :) A że ja również mam kartę... To bywa, że i osiem targam w torebce :)



Ten wpis to zwiastun. Zapowiedź tego, że raz w miesiącu pojawiać się będzie kilka zdjęć książki i jeden akapit komentarza. Wybrany tytuł z naszego w bibliotece polowania. Z łowów między regałami. Z pościgu za książką na półce.



Książka w wersji sauté. To nie będą sesje z Ewą. Raz, że ona coraz mniej ma czasu, dwa - ja, chcąc czy nie chcąc, zwalniam trochę. A trzy - od początku planowałam, że od czwartych urodzin Małej Czytelniczki - jej buzi mniej będzie na blogu. Może, za jakiś czas, sama zacznie pisać recenzje i zdecyduje, jakie zdjęcia będą na blogu? Kto wie... :) Tymczasem w głowie powstaje plan, jak rzeczywistość blogową na nowo zdefiniować.



Ale póki co - leżymy wygodnie w bibliotecznym kąciku malucha i czytamy. Jutro wieczorem pokażemy, jaka książka z ostatniego polowania podobała nam się najbardziej :) Bo lada dzień znowu się tam udajemy i będziemy czaić się na nowe opowieści w okładkach zamknięte...

Polowanie w bibliotece - SZNURKOWA HISTORIA

$
0
0





Ponoć mój dziadek Marian, takim był człowiekiem, co schylał się po każdy napotkany gwoździk. Bo przecież może się przydać... Dziadek Marianny też nie lubi, jak coś się marnuje. Sznurek, którym obwiązana jest paczka, starannie rozsupłuje i chowa, szary papier wygładza i składa. A i sama Marianna, jego wnuczka, to dziewczynka, która uszczęśliwia przedmioty, kiedy markotnieją myśląc, że do niczego się już nie przydadzą. W sklepie kupuje sznurek, który już tracił nadzieję na to, że ktoś go zechce, z ziemi podnosi guzik, bo przecież nie dość, że piękny, to jeszcze szczęście przynosi... Ale nie o Mariannie ta książka i nie o jej Dziadku, ale o sympatycznym Sznurku, od którego wiele można się nauczyć. WYOBRAŹNIA i NADZIEJA. Te czarodziejskie słowa stają się dla Sznurka kluczem do szczęścia. A nam nie pozostaje nic innego, jak zapamiętać sznurkową lekcję i zamiast celebrować smutek, napełniać dni radosnymi marzeniami. Tymczasem zbieramy kamyki, patyki, zakurzone cekiny, szkiełka. Bo przydać się mogą i bo: - Jak je wyrzucę, to będę za nimi tęsknić! ;)



Sznurkowa historia, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Agnieszka Żelewska, 
Pierwsze wydanie - Nasza Księgarnia 
Kolejne - Wydawnictwo Bajka KLIK

Kawka z psychologiem - PRZEDSZKOLE (ODPOWIEDZI)

$
0
0
Przy okazji wpisu związanego z adaptacją w przedszkolu zadaliście Wiktorii Jaciubek z inspeerio centrum psychologiczno-coachingowe masę pytań. Dziś zapraszam Was do lektury odpowiedzi na część z nich. Na blogu inspeerio (KLIK) znajdziecie wpis z pierwszą częścią odpowiedzi, w piątek zajrzyjcie tam znowu - wtedy pojawi się część druga :) Miłej lektury! I trzymamy za Was kciuki - wszak rekrutacja do przedszkolnych oddziałów za pasem!


PS Niebawem również Dzień Kobiet. Może zamiast kwiatka/rajstop/czekoladek zechcecie skorzystać z oferty Dnia Kobiet inspeerio? Czekają darmowe indywidualne spotkania z psychologami, psychoterapeutami, psychologiem dziecięcym, seksuologiem i coachem. Dodatkowym prezentem jest inspirujący warsztat Piękniejsze wewnętrznie (udział w warsztacie jest również darmowy). ZAPISY TU! :)

Mistrz

$
0
0
Co to za król, co jest bez brody i snuje się między komnatami we fraku? Co to za władca, który zamienił miecz na parasol, a zamiast korony nosi melonik? I na dodatek, to n-i-e-s-ł-y-c-h-a-n-e, karocą wzgardza - wybiera rower. Co to za król? To król Dardanel! 



Nigdy, nigdy bym się nie domyśliła, że ta książka - ten tekst, te ilustracje - została wydana po raz pierwszy w 1963 (Nasza Księgarnia)! Niesamowite ilustracje, w których rządzi niekiedy czerń doprawiona bielą, a innym razem biel doprawiona czernią. Mistrzowska te kreska... I jeszcze zabawny tekst stawiający czerwoną kropkę nad „i” - projektem, który nie zestarzał się ani trochę. 



Ewka najchętniej szuka króla - na każdej stronie! Przemierza z nim komnaty, zagląda w dworskie kąty, tłumaczy misiowi, wskazuje mu palcem: -Kjól, to kjól jest! - tłumaczy cierpliwie.
A ja patrzę z oddali, oglądam z bliska, podbieram córce i czytam do poduszki. I zawsze się uśmiecham - czytając zakończenie. Lepiej nie można było tego wymyślić! A w zakończeniu... O nie,  niedoczekanie! Nie zdradzę, zmilczę - mając nadzieję, że sami sprawdzicie. :)  



Po 42 latach od premiery Baśni o królu Dardanelu Wydawnictwo Wytwórnia sprawiła smakoszom ładnych książek prezent i (w 2005 roku) poczęstowała czytelników reprintem autorskiej książki profesora Stannego. Dziś książki nie tak łatwo znaleźć, ale można (jak widać). :) Polecam, po stokroć polecam!



Są książki, które po pewnym czasie oddaję bez żalu. Wyczytane, wyoglądane... I są takie, którymi się nie dzielę. Nie dzielę się Dardanelem! :)

Baśń o królu Dardanelu, tekst i ilustracje: Janusz Stanny, Wydawnictwo Wytwórnia

PS Te zdjęcia i ten wpis powstał w październiku 2012 roku i został opublikowany na ładnebebe, które jeszcze wtedy blogiem było :) Wiele się zmieniło od tamtego czasu... I nie mam na myśli tego, że Ewka urosła, że ta bluzka to już poszła do jej młodszej koleżanki, że misiu ten to już nie taki biały i nie taki puchaty i że ładnebebe dziś jest portalem. Naprawdę wiele się zmieniło... 13 lutego 2014, w wieku 82 lat, zmarł Profesor Janusz Stanny. Uroczystości pogrzebowe odbędą się jutro, 28 lutego 2014 roku, w Warszawie.

Detektyw jeż

$
0
0
Ten herbatnik na zdjęciu, to jabłuszko bez śladów zębów... Jak Ewka nie je, to znaczy, że choroba naprawdę jej dokucza. Przez kilka dni żyłyśmy w rytmie drzemek, czytania książek i oglądania bajek. Na nic więcej energii nie było. Starała się, z książek wyciągniętych z szafy szczerze się ucieszyła, i tylko czasem szloch się z mizerniutkiej Ewy wyrywał, że sił nie ma i zmęczona jest... Ale to już za nami :)



Odwiedził nas jeż Pepe. A my jeże bardzo lubimy (jeden mieszka nawet na przedszkolnej pościeli Ewki)... Ten dodatkowo jest miłym, uczynnym i naprawdę bystrym zwierzakiem. Nie dziwne, że stał się głównym bohaterem serii książeczek :)




Po lekturze dwóch części można wyłapać już prawidłowości serii. Akcja dzieje się na podwórzu i w jego okolicach. Na stronach książki, prócz jeża, spotykamy czasami te same zwierzaki, jednak każdy tom przygód Pepe ma innego bohatera i związaną z nim zagadkę. Każdą książkę można czytać niezależnie, prócz głównego bohatera łączącego serię - fabuła nie ma ciągłości. Mimo że pierwsze ukazały się Kości, wcale nie trzeba zaczynać lektury właśnie od nich. Lubię to! :) Kolorystyka. Co tom, to jeden kolor główny. Twarda oprawa, książki szyte, wygodny kwadratowy format, papier dość gruby, matowy. Ilustracje nie są przeładowane, ładnie komponują się z tekstem. Książki, według wydawcy, przeznaczone dla dzieci od lat czterech i chyba to dobrze wskazany wiek, choć wiadomo - co dziecko, to upodobania. Ewa, jako niespełna czterolatka, słuchała z zainteresowaniem całej książki, nie przerywała, nie nudziła się. W Kościach na jednej rozkładówce tekst nieco zlewał mi się z tłem, kilka razy zmieniłabym szyk zdania. Orzechy  czytało mi się lepiej (choć zakończenie Kości  jest taaakie fajne :)) Nie wiem tylko, czy nie miało na to wpływu to, że zwyczajnie bardziej odpowiada mi kolorystyka Orzechów (jesienna! piękna!) i - o ile się nie mylę - odrobinę krótszy tekst na rzecz rozkładówek - dużych ilustracji. Z kolei Ewka jednak wybiera Kości - jej serce podbił (nie dziwię się!) pies Muchomor :) Ciekawa jestem kolejnych tomów, na okładce przeczytałam, że w przygotowaniu jest kolejnych sześć! Bawiłyśmy się dziś z Ewą w wymyślanie, kim będą bohaterowie części, które dopiero zostaną wydane, niektóre tytuły są jednak tak ogólne, że chyba tylko Pepe rozwiązałby taką zagadkę ;) 



Kości  to historia przesympatycznego psa Muchomora, któremu giną kości... Co zakopie znalezioną w misce kość, ta w tajemniczych okolicznościach znika. W Orzechach  poznajemy wiewiórkę, która robi zapasy na zimę dla siebie i swoich dzieci. Niestety, z wszystkich miejsc, w których suszy orzechy - smakołyki znikają... W rozwiązaniu zagadek zwierzakom pomaga jeż Pepe.




Seria: Zagadki jeża Pepe - Kości, Orzechy
tekst: Rozalia Niedźwiecka, ilustracje: Angelika Salska
Wydawnictwo Raducha KLIK


Rynek wtórny

$
0
0
Rozpoznaję elementy wspólne. Po raz drugi wyciągam słoik za słoikiem. Ogórków kiszonych. Nie przestałam też lubić lodów, a i czekolada wciąż mnie nęci, mimo że pierwszy trymestr wskazywał, że tym razem będzie zupełnie inaczej...


Jednak są i wyraźne różnice. Rynek pierwotny różni się znacząco od rynku wtórnego. Mój pierwszy lokator cały czas dorzucał do pieca. Bosa szłam przez zimę, w krótkim rękawku spędzałam grudniowe dni, gdy Ewka siedziała w moim brzuchu. Nowy nabywca mojego M1 chyba oszczędza. Marznę okrutnie. Jedna warstwa, druga, trzecia, koc. Dam radę. Wszak jedno jest pewnie - w drugiej ciąży czas przyspiesza. Miesiąc trwa tydzień, ledwie słońce wstanie, już jest noc. Dopiero co sikałam na kawałek plastiku, a teraz skończyłam 22 tygodnie ciąży. Czasem coś czytam, czasem oglądam, o ile senność mnie nie pokona.


Z talii dolegliwości ciążowych losowo wyciągam jedną, drugą, trzecią. Wydaje mi się, że przerobię wszystkie. Równocześnie doceniam, że mimo wszystko to tylko lekka odmiana upierdliwości. I poza ciążą można takie przerabiać i brać się za bary z codziennością. Garść tabletek po śniadaniu. Nawet przy diecie bogatej, zdrowej. Drugi lokator jest bardziej wymagający. I dużo wcześniej niż Ewka potrzebuje pomocy w temacie żelaza. Nie dyskutuję. Zbieram złom i mu dostarczam.


Był okres kiedy mogłam jeść bułkę z żółtym serem na śniadanie, obiad i kolację. A z Ewką wcinałam tak twaróg. Był taki, kiedy marzyłam o bekonie, smażonym. I jakoś do tej pory nie spełniłam tej zachcianki. Ale wszystko przede mną. Może po badaniu na krzywą cukrową? :) Aktualnie na topie mam pomidorki koktajlowe i kiwi. Leżymy co rano w łóżku całą ekipą, a ja zastanawiam się, jak pomieścimy się na terytorium 140x200 cm. Ewka nie ma dylematów. Pomieścimy się. Niebieską kreską nakreśliła Tramala. Tak, on również się z nami ciśnie. Dobrze, że chociaż nie pcha się na poduszki...


Aktualnie trwa etap wyznań Ewki. Że ona wszystkiego nauczy to rodzeństwo. Że rysować. Książki oglądać. Ludzików do buzi nie brać. Że będzie pieluszki podawać i pomagać ubranka wybierać. Kiwamy głowami, mimo że wyobraźnia raczej podpowiada nam scenariusz, że pieluchy będą notorycznie podbierane dla misia, a i ubranka będą ginąć w niewyjaśnionych okolicznościach... ;)


Trwa kompletowanie wyprawki. Bo my już wiemy, kto puka do mnie od 17 tygodnia ciąży w okolicy 18.00. Ona też już wie. Niektórzy z Was też :) Pozostali śmiało mogą dziś bawić się w obstawianie płci, zapraszam :)

Puk, puk! Kto tam?

$
0
0
W pierwszej ciąży dopiero w siódmym miesiącu nasze dziecko raczyło się odpowiednio odwrócić i oznajmić nam, choć przede wszystkim lekarzowi, że oto mamy do czynienia z dziewczynką.... Dlatego tym razem jakoś specjalnie nie dopytywałam się podczas badań, czy wiadomo może jakiej płci jest dziecko. I raz tylko, z głupia frant, zagadnęłam: - A widać może płeć? Lekarz się uśmiechnął i zapytał: - A to pani jeszcze nie wie? Po czym obrócił monitor w moją stronę. - Widzi pani taką malutką kreseczkę, o tutaj? :)



Tak poznałam Wojtka. 

PS Całkiem nieźle Wam to obstawianie poszło :) Kolejne usg potwierdziło, że tym lokatorem, który oszczędza na ogrzewaniu jest chłopak.

Kółek składanie

$
0
0
- Zamiast kwiatka wolę coś z szafy. Książkę wolę, może być o kwiatkach - powiedziała Ewka, a ja zaczęłam grzebać w szafowych czeluściach. Odniosłam umiarkowany sukces, wolałam dopytać: - Nie mam o kwiatkach, mam o kaczuszce, może być? - upewniałam się. - Dobja - powiedziała ona. I oczy jej się zaświeciły, bo dojrzała papierowe kółka dołączone do książki...



I wiecie - ona dała sobie przeczytać całą książeczkę, wszak objętościowo niewielka, czyta się szast-prast, ale... No czekała, czekała na te kółka! Jak jej powiedziałam, że będzie zabawa plastyczna po czytaniu, to już w ogóle się kręciła. I chciała zrobić wszystko i sama! Choć nie mogła zrozumieć, jak to się dzieje, że z kilku kółek można zrobić kaczkę, żabkę, sroczkę, raka czy rybę...



A można :) I żeby nie było - kaczuszkę zrobiłam ja. Powoli ją robiłam, pokazując jak zaginam kółka. Tu zagięłam, tam zagięłam i po chwili zamiast stada papierowych kółek miałam kaczuchę. Cud się stał ;) To jej dodało odwagi. Wybrałam jeden z prostszych wzorów, a ona wzięła się do pracy. Tak powstała żaba.



A pozostałe zwierzaki czekają w kolejce... Przyjemności trzeba sobie dawkować, prawda? Bardzo fajny wstęp do przygody ze składaniem papieru :) Ciekawa jestem, jak to dalej się potoczy. Będziemy razem składać żurawie czy jednak nie? ;)


Origami z wierszykami, Ciekawska kaczuszka Omi, Agnieszka Frączek, Dorota Dziamska 

PS W sklepie Wydawnictwa BIS można bardzo niedrogo dokupić papier do składania! Są różnokolorowe trójkąty, kwadraty i kółka. Są komplety pasujące do książek z serii Origami z wierszykami, ale i zestawy, z których czarować można, co się tylko zechce. Na przykład dekoracje urodzinowe :]  

Kulki, kropki, groszki...

$
0
0
Wszystko takie pierwsze było ponad cztery lata temu. Takie nowe, nawet jeśli zupełnie nowe nie było. Kołyska - wtedy ponad trzydziestoletnia, dziś coraz bliżej jej do 40. Łóżeczko po małym chłopcu ze Śląska, wtedy miało ponad trzy lata. Wanienka po sporo starszym kuzynostwie. Ubranka stąd, ubranka stamtąd. Trochę nowości, sporo z drugiej, trzeciej, kolejnej ręki.


I od nowa. Będzie ta sama kołyska, to samo łóżeczko, wanienka, przewijak. Zaklejony karton z ubrankami po Ewie hipnotyzował moje myśli. Bo przecież przebrać trzeba, falbanki i kwiatuszki wydać. Karton przywieźli, taśma została zerwana. Paski, paski, betoniarka, samoloty, auta. Czy ona miała w ogóle coś dziewczyńskiego? ;)


Jak tu trochę się nacieszyć kompletowaniem wyprawki, nie tracąc jednak rozsądku? Bo i po co kupować nowe, skoro stare dobre i wciąż chce nam służyć? Jak zrobić, by mogło być podobnie, choć ostatecznie zupełnie inaczej, skoro to zupełnie nowy człowiek? Trochę zmienić kolory i zdecydować, co jednak powinno być nowe. Niewiele tego nowego będzie... Ale i tak cieszyły poszukiwania i ostateczna decyzja :)



U mnie kocyk i oświetlenie. To moja baza. Nowy kocyk. Bardzo ważny element wyprawki, bo kocyk bywa z nami WSZĘDZIE. Zanim zdecydowałam się na ten konkretnie egzemplarz, przemierzyłam wieczorową porą całe internety ;) Nie podobały mi się wzory, zestawienia kolorów, cena, faktury. Aż w końcu trafiłam na... poduszkę. Taką w kropki. Nie dość, że kropki, to jeszcze ta kolorystyka! Trochę tam jesieni, trochę wiosny, trochę lata. Od razu pomyślałam o połączeniu kropek z żółtym minky. A potem o pojemniczku na półkę. Napisałam e-mail do Little Wonders i okazało się, że wszystko się da! I jeszcze zobaczyłam drewniane gryzaki... Przepadłam.



Jak już kropkowy kocyk był dogadany, to oświetlenie... nie pozostawiało cienia wątpliwości. Raczej sączyło się nieśmiało delikatnym światłem, równocześnie odważnie nawiązując do kropek na kocyku ;) Nad Ewki łóżeczkiem wisiał świecący biały kwiatek, u jej brata będą cotton ball lights z Cottonove Love. Cieszę się tym bardziej, że w naszym domu przestrzeń należy do wszystkich domowników, nie ma wyraźnych jej podziałów, zatem i nasze oko będą cieszyć świecące kulki. Wybrane zestawienie kolorów przypomina mi wiosenny las. Takie przedwiośnie nawet. Sporo jeszcze brudnych brązów i zieleni, ale słońce już świeci, a gdzieniegdzie pojawia się listkowiec cytrynek. W każdym razie my spotkaliśmy już ich kilka, a to przecież jeszcze nie wiosna! :)




Kocyk i naturalny gryzak LITTLE WONDERS (FB)
Cotton ball lights COTTONOVE LOVE (FB)

PS Rozpisałam się! A wcale nie miałam takiego zamiaru :) To miała być jedynie zapowiedź. Zapowiedź konkursu. Zajrzyjcie tu pojutrze - będą do zgarnięcia świecące kulki i drewniany gryzak :)

Radość. Na okrągło (konkurs)

$
0
0
Na okrągło mogłabym szperać na księgarnianych półkach. Moczyć nogi w ciepłym jeziorze. Robić zdjęcia. Jeść pomidorki koktajlowe i lody orzechowe. Mieć wagary z całą rodziną. Cieszyć oko tulipanami na oświetlonym słońcem stole. Wyjeżdżać gdzieś. Wracać. Wyciągać z szafy książkę dla niej. Mieć domowy seans filmowy z M. Planować. Organizować jej urodziny. Patrzeć, jak cieszą ją płaskie i twarde przesyłki: - To książka! Mieć długie dni. Wiele rzeczy mogłabym na okrągło, a Wy? :)


Dokończcie w komentarzu zdanie: Na okrągło mogłabym... Z wszystkich Waszych odpowiedzi, które znajdą się pod tym postem do 20 marca 2014 godz. 23:30 zostanie wybranych kilka, które chwycą za serducho mnie oraz przedstawicieli Sponsorów, czyli Cottonove Love oraz Little Wonders. Każdy z nas wybierze 5 odpowiedzi, jeśli będą się powtarzać będzie ich mniej niż 15. Maksymalnie może ich być 15. Z tych wybranych wypowiedzi wylosujemy dwie osoby. Do jednej trafi zestaw 10 kul cotton ball lights TURKUSOVE LOVE KLIK od Cottonove Love, do drugiej naturalny drewniany gryzak od Little Wonders (kolorystyka do wyboru) KLIK. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest polubienie Sponsorów na FB (Cottonove LoveLittle Wonders), oraz udostępnienie grafiki konkursowej na profilu FB lub blogu (proszę w komentarzu o informację, gdzie udostępniliście baner). Szczegóły konkursu - REGULAMIN (KLIK). Powodzenia :)

Piątek

$
0
0
Nauczona doświadczeniem nie powiedziałam jej, że będziemy mieli gości. Uniknęłam zatem pytania, powtarzanego co kilka minut: - Mogę zacząć ich wypatrywać przez okno? :) Na kilkanaście minut przed ich przyjazdem powiedziałam jej tylko, że może warto popatrzeć przez okno, czy nikt do nas nie jedzie. Przybiegła do mnie po chwili z okrzykiem: - Nie przegapiłam! To dziadkowie przyjechali! :) Co tam katar, wczesna pobudka, brak przedszkola, jak są tacy goście i piękny słoneczny dzień. To był bardzo dobry piątek :) Dziękujemy!













PS Lokowanie produktu. Basiowe kolorowanki można znaleźć na FB Galaktyki Czytelnika KLIK oraz tu KLIK. Ewkowy kubeczek dostaliśmy od Scandi Loft KLIK:) Jest piękny! Dziękujemy! :)

Kim chcesz zostać?

$
0
0
Tydzień Zawodów. W przedszkolu. Poznawali pracę krawcowej, bawili się w nawlekanie nitki, przyszywanie guzika. - Mamo! A dziś była mama Mateuszka i ona jest plejęgniajką ! W szpitalu! I ma takie maseczki i robi zastrzyki! I rózgę daję - krzyczała. Nie dałam się nabrać na jej szelmowski uśmiech: - Jak to rózgę? Powiedziała wam tak? - dopytałam. - Nieee, rózgę sama wymyśliłam - wyjaśniła i poszła się bawić. Aktualnie chce zostać lekarzem zwierząt, weterynarzem. Ale to dzisiaj, co będzie jutro nie wie nikt, nawet ona sama... :)



Wcale się nie zdziwię, jeśli w przedszkolu zjawi się jakiś tata, który jest strażakiem, policjantem, mechanikiem czy kierowcą. Mama, która jest nauczycielką, fryzjerką czy sekretarką. I wcale nie będę jakoś specjalnie oburzona tymi stereotypami, podziałem na kobiece i męskie zawody, bo i po co? Mam lekturę, która pomoże mi pokazać jej, że może w przyszłości zostać kim tylko zechce...





Architektka, inżynierka, kosmonautka, pilotka, pastorka, arcymistrzyni szachowa, chemiczka, generałka, mistrzyni Formuły 1, neurochirurżka, prezeska banku i wreszcie - prezydentka. Bo niby dlaczego nie? Wiara, ciężka praca, ciągła nauka, odwaga i silny charakter - chcieć to móc! Choć dla mnie ostatecznie nie jest ważne, kim zostanie w przyszłości. Po prostu bardzo bym chciała, żeby wiedziała, że może być, kim tylko zechce...




Fajny temat na książkę! Na dodatek świetna realizacja pomysłu :) Oszczędne ilustracje, szaro-różowo-brązowa kolorystyka i krótkie teksty z wspaniałą grą słów. Ona jeszcze tej gry słów nie wyłapie, ja przy lekturze bawię się przednio. Dla starszych dzieci - dobry temat do rozmowy (także o grze słów), dla młodszych - pretekst, by od początku uczyć, że zawodów jest całe mnóstwo i warto nie ograniczać się stereotypowymi podziałami, ale marzyć i dążyć do tego, by marzenia zrealizować. Także i dla tych, co na rozdrożu gdzieś, przed decyzjami, egzaminami... Żeby odwagi dodać :) Poproszę jeszcze wersję dla chłopców, która odczaruje rzekomo jedynie kobiece zawody. Ładnie poproszę :)




Kosmonautka, tekst: Piotr Wawrzeniuk, ilustracje: Dorota Wojciechowska 
Wydawnictwo Poławiacze Pereł KLIK

Takie tam. Pogawędki IV

$
0
0

Umie efektownie wyznać uczucia:
- Kocham cię, jak nie wiem co! Jak Solną i Teatr Animacji!
[Solna to ulica, przy której znajduje się duży plac zabaw]

Nie daje sobie w kaszę dmuchać (tylko w przypadku kota ;)):
- Tramal, ty okropniuchy, niszczysz mi zabawę!
- Jak on ci niby niszczy zabawę? - wtrącam się.
- Po prostu tak wygląda. Na moje książki wygląda!

Jest dociekliwa i żąda równouprawnienia:
- A dzień mężczyznów to kiedy jest?!


1. Królowa jest tylko jedna 2. Łąka dla cioci 3. Pociąg
Jest podatna na reklamę:
- Mamo, no i popatrz, musimy spróbować pysznego jabłuszka z zestawu heti mil...

Jest nadzwyczajna. I dociekliwa:
- Skończyłam! - woła z toalety.
Idę jej pomóc.
- I jaki ma kolor? - docieka.
- Brązowy.
- Taki nadzwyczajny?
[Hmm...]

Ma wyobraźnię i w nosie fleksję:
- Tańczę jak Indian. Mogę mieć gołe stopy? Indianowie mają gołe stopy. I nie wdepnę w ogień, obiecuję!


1. Droga do przedszkola (pasy zapięte, kierunek tęcza!) 2. Ewka, Wojtek i Tramal 3. Kasztanowiec na wietrze

Dokonuje odkryć. Poważnych:
- Wiesz, mamo, że rodzynki w czekoladzie i orzechy w czekoladzie się różnią od siebie??!! Orzechy chrupią, rodzynki nie!

Lubi odpowiednie dać rzeczy słowo:
- Z kwiatami to kwiaciarnia, z mięsem - mięsny, z pieczywkiem - piekarnia, z rybami - rybniak, a jak lody to lododziarnia...

Nieźle operuje stetoskopem i ma słuch, absolutny:
- W twoim ciele słychać szkielet! Szkielet twój śpiewa...


1. Kolorowy kot 2. Ewa i Wojtek przy ulicy
Ma znajomości:
- Halo, pan strażak? Nie? A kto? Aaa, pan buk. A masz może numer do pana strażaka?
- Ewka, kto to jest pan buk?
- Ten, co wszystko remontuje...

Potrafi wpaść w rozpacz i nas kompletnie tym zaskoczyć:
- A będę kiedyś w ciąży?
- Może tak. Jak staniesz się kobietą, będziesz gotowa, poznasz odpowiedniego mężczyznę, może zostanie twoim mężem...
(płacz, gwałtowny i rozpaczliwy)
- Ale ja nie będę umiała wybjać! Mężczyzny!

My wszyscy. Czyli się zmieścimy ;)

Kreski i kropki

$
0
0





Wszystko zaczęło się od kobiety. I nie, w tym konkretnym przypadku, nie mam na myśli Ewy. Mojej czy jakiejkolwiek. Ta pierwsza kobieta to kilka zaledwie kresek, łuk uśmiechu, kropki oczu. Panna Kreseczka. Ta książka o niej, którą mamy okazję dziś czytać, to zbiór ponad sześćdziesięciu historyjek, które w latach 1958 i 1959 ukazywały się co tydzień na ostatniej stronie numeru Świerszczyka. Zabawny rymowany tekst to sprawka Wandy Chotomskiej, za postacią Panny Kreseczki stoi Bohdan Butenko. Kreskowa dama jest sporo starsza ode mnie, nie poznałam jej, gdy była gwiazdą Świerszczyka, nie wiem nawet czy moi rodzice ją kojarzą, ale... No jak można jej się oprzeć? Takiej wiecznie ładującej się w tarapaty panience? :)





Pan Motorek jest trochę młodszy od Kreseczki, ale równie... prosty ;) Kilka kresek i stado kropek w roli śrubek. Pewnie by się pogniewał za to porównanie, wszak Panna Kreseczka to wymalowana kredą na płocie postać, a Motorek... Bez niego szafa nie stałaby się windą, kocioł - pralką, spiżarka - lodówką, kolej nie zmieniłaby się w elektryczną, a i krawcowa ze zwichniętą nogą nie podołałaby zamówieniom na swojej starej maszynie :) Pan Motorek gościł na łamach Świerszczyka w latach 1960–1961. Wszystko przez to, że czytelnikom spodobały się przygody Panny Kreseczki i chcieli więcej tego typu rozrywki! 


Po latach Panna Kreseczka i Pan Motorek rozgościli się w bardzo ładnie wydanych książkach - spory format (205 x 290 mm), mięsiste strony, całość szyta. Okładka z tych aksamitnych, z wybiórczym foliowaniem. No ładność. Dla nas do lektury w odcinkach, bo całość - wbrew pozorom - jest dość obszerna. Sporo czytania. Ale i naprawdę dużo oglądania. A niby kilka kresek i kropek... ;) A właśnie - idealni bohaterowie książek do zorganizowania zabawy plastycznej! Bo przecież to tylko kilka kresek, odwagi! Moim skromnym zdaniem - poszło jej znakomicie, choć wiadomo - do Mistrza jej jeszcze daleko :) Portrety mamy za sobą, kolejnym etapem jest stworzenie historyjki? Damy radę! :)


tekst: Wanda Chotomska, opracowanie graficzne: Bohdan Butenko

12xLUTY II

$
0
0
Tradycji stało się zadość. Wyszło więcej słońca, to i kadrów od razu stado się rozrosło. Tak już mam, lampy błyskowej szczerze nie znoszę, za to słoneczne malowidła na podłodze i ścianach - bardzo :) Wraca zatem cykl 12x i znowu trudno mi wybrać 12 obrazów, zatem dorzucam dwa w gratisie, no może nawet i trzy ;)
Luty, luty... Było trochę chorowania, trochę dochodzenia do siebie, ale i całkiem sporo spotkań, spacerów i Ważnych Wydarzeń :) Byłyśmy na czwartych urodzinach najlepszej koleżanki Ewy. Na warsztatach kulinarnych Smak Baśni organizowanych przez Teatr Wielki w Poznaniu (we współpracy z Pikinini), po których Ewka robiła sobie na śniadanie kanapkę z myszką z jajka :) W tym samym teatrze byłyśmy też na spektaklu baletowym Kopciuszek (balet po raz pierwszy!), a na to wyjście pożyczyłyśmy specjalnie elegancką sukienkę i buty (dziękujemy!). Wyżywałyśmy się plastycznie podczas domowych zajęć z farbami oraz skakałyśmy po zaprzyjaźnionym łóżku (zjadając ciacho w przerwie). Były spacery po Cytadeli i zabawy z kruszeniem lodu. Wizyta w ulubionej bibliotece. Budowanie swojego imienia z klocków oraz pierwsze wprawki w kolorowankach on-line. Fajny luty, fajny :)
















PS Wszystkie zdjęcia, prócz tego z Ewką w czapce kucharskiej, są mojego autorstwa. Za kadr z warsztatów kulinarnych Smak Baśni dziękuję organizatorom wydarzenia! Teatr Wielki w Poznaniu, Pikinini

Kawka z psychologiem - PO PORODZIE

$
0
0

Godzina zero zbliża się wielkimi krokami. Niby do niej daleko, ale kroki jakby szybsze, a i zadyszka się pojawiła. Zazdroszczę sobie z czasów przed pierwszym porodem - jasna myśl, czasu mnóstwo, wizualizacje tylko w pastelowych barwach. Tymczasem poród i czas po nim to nie tylko - wybaczcie ten podział - róż i błękit, ale i wszystkie odcienie szarości. To też czerń. Dziś z Sabiną Sadecką z ekipy inspeerio centrum psychologiczno-coachingowe będziemy rozmawiać o trudnych chwilach i łapaniu oddechu. Dosłownie :)



Sala poporodowa. Na łóżku obok kobieta płacze. Nic się nie stało z jej dzieckiem, urodziło się zdrowe. Płacze, bo lekarz kazał jej zostać kolejną dobę w szpitalu, tymczasem w domu czeka starsza córka. AKTUALNIE potrafię sobie wyobrazić jej tęsknotę, smutek i rozdarcie. Nie chce, by starsze dziecko poczuło się opuszczone, nie może zostawić młodszego. A gdzie w tym wszystkim ona sama? Chwilę po ogromnym wysiłku i przed kolejnym wyzwaniem, wcale nie łatwym? Czuję, że głęboki oddech nie wystarczy... Co robić? 

Jak zawsze… Zacząć przygotowywać się do tego momentu już teraz, jak najwcześniej się da. Zbierać opinie bliskich nam kobiet, które już przeszły przez taką rozłąkę, zapytać też przy okazji siebie – jakie mam zasoby, by poradzić sobie z tym trudnym momentem? Jak radziłam sobie w przeszłości z analogicznym rozdarciem? I odwrotnie – po czym mogę wnioskować, że akurat u mnie scenariusz rozpaczliwej tęsknoty za pierwszym dzieckiem się urzeczywistni? Nie zawsze mamy wpływ na to, jakie emocje pojawią się w naszym sercu, od nas jednak zależy, czy damy im nad sobą zapanować. To tak jak w chińskim przysłowiu: Nie możesz zabronić ptakom smutku krążyć nad twoją głową, ale możesz nie dopuścić do tego, by uwiły gniazdo w twoich włosach.

Wiele kobiet właśnie przy okazji drugiego porodu i pobytu w szpitalu – po raz pierwszy rozstaje się ze swoim dzieckiem. Znam takie, które mimo że dziecko ma się już za poważnego przedszkolaka, wyjeżdżają same na maksymalnie jedną dobę i wcale nie jest łatwo namówić je na takie „szaleństwo”. Dlaczego tak trudno nam się rozstać z dzieckiem?

W przypadku pobytu w szpitalu – być może postrzegamy bycie sam na sam z nowo narodzonym dzieckiem jako akt nielojalności wobec dziecka nr 1? Traktujemy – irracjonalnie – zostawienie go sam na sam z tatą lub dziadkami jako przejaw naszego egoizmu, wygodnictwa, boimy się, że te kilka dni osobno zrujnuje nasze bliskie relacje z dzieckiem, wyrządzi mu niepowetowane szkody… To tylko przykładowe myśli, warto jednak zaakceptować fakt, że to TYLKO myśli i emocje, a nie obiektywna rzeczywistość. Zapytajmy też same siebie – czy nasz żal, wyrzuty sumienia, lęk, rozpacz nam – lub innym – służą? Czy zmienią cokolwiek na lepsze? A może przeciwnie – wpłyną na pogorszenie samopoczucia naszego i reszty naszej rodziny? O rozłące ze starszakiem myślmy więc raczej w kategoriach okazania mu zaufania lub rozwojowej lekcji. Skupmy się na tym, co mojemu starszakowi kilka dni beze mnie daje, a nie co mu rozłąka ze mną zabiera.


A może za taką gonitwą myśli, za tymi wszystkimi emocjami, stoją po prostu poporodowe hormony? Swoją drogą to prawdziwe gwiazdy, te hormony ;) Najpierw rządzą nami te ciążowe, później przychodzą poporodowe... Niezła wymówka: - To nie ja! To hormony! ;)

Podczas porodu poziom hormonów związanych z reakcją na stres – adrenalina i kortyzol – wzrasta nawet i o 500 procent! Zmienia się też wtedy dramatycznie kobiecy poziom estrogenu i progesteronu. Ma to oczywisty wpływ na nasz stan emocjonalny! Nawet do 80 procent kobiet doświadcza w pierwszym tygodniu po porodzie (najczęściej trzeciego dnia po) tzw. „baby blues“. Jego objawy to uczucie przeciążenia, rozdrażnienie, lęku. „Normalny“ baby blues jednak w przeciągu kilku tygodni znika.

Czyli nie uda mi się miesiącami usprawiedliwiać podłego charakteru hormonami... A niech to! ;) No dobrze, ale jeśli baby blues jednak nie znika? Kiedy zacząć się niepokoić?

Jeśli mijają tygodnie, a my nadal czujemy silne przygnębienie, nie lekceważmy tego! Zwłaszcza jeśli nasza ciąża, poród i/lub pierwszy okres z noworodkiem były szczególnie trudne. Długotrwały, silny smutek może oznaczać to, że jesteśmy na drodze ku depresji poporodowej. Wiążą się z nią również takie objawy jak poczucie rozczarowania sobą jako matką, wyrzuty sumienia, drażliwość, permanentne zmęczenie przy jednoczesnych kłopotach z zasypianiem (lub wybudzaniem rannym) i trudności w koncentracji. Jeśli zaobserwujmy u siebie kilka z tych objawów, powiedzmy o tym osobom bliskim, niech opiekują się nami w tym okresie szczególnie. Idealnie też, gdybyśmy zasięgnęły porady psychologa.


Nie wiem, jak będzie z drugim dzieckiem, dopiero się tego dowiem, ale przy małej Ewce kilka razy (kilkanaście? więcej?) sprawdzałam, czy oddycha... Kiedy przespała pierwszą noc w kołysce i nie obudziła nas w środku nocy – obudziłam się spanikowana. Nie powiem, żebym zupełnie z takich, często irracjonalnych, lęków wyrosła...

Lęk o dziecko jest całkowicie naturalny i sam w sobie nie jest niczym złym. Problemem staje się wtedy, gdy przybiera on formy tak skrajne, że utrudnia normalne funkcjonowania kobiety i jej rodziny. W takim przypadku mówimy o poporodowym zaburzeniu obsesyjno-kompulsywnym. Mama doświadcza wtedy natrętnych – lękowych – myśli, stale sprawdza, czy dziecko oddycha, bez końca wyparza butelki w obawie przed bakteriami i nie pozwala nikomu (nawet najbliższym) na dotknięcie dziecka. Czasami boi się nie tyle tego, że coś stanie się dziecku, lecz tego, że ona coś złego – nawet przez przypadek – dziecku zrobi. W zdecydowanej większości przypadków zaburzenie to udaje się opanować dzięki psychoterapii lub farmakoterapii. Bardzo nieliczne, powiedziałabym promilowe, przypadki kończą się psychozą poporodową, w której to życie i matki i dziecka jest zagrożone. Dbajmy więc o siebie i nie reagujmy za późno.

A jak możemy o siebie zadbać? Jak zadbać o relaks w tym trudnym okresie? Możliwe to w ogóle? 

Odpowiem przewrotnie – jeśli masz czas, by oddychać, masz czas, by zregenerować się. Innymi słowy techniki tzw. mini-relaksacji dostępne są zawsze i każdemu, niezależnie od obciążeń, jakie nad nim ciążą. Wyobraź sobie chwilę, w której karmisz nowo narodzone dziecko. Może masz chęć chwycić akurat za telefon, opowiedzieć przyjaciółce, o tym, jak minął Ci poród lub zajrzeć, co tam na ulubionym blogu się dzieje. W taki sposób zamiast zregenerować się, ładujesz się – czasem niepotrzebnymi – bodźcami. Spróbuj wtedy odwrotnego scenariusza – gdy karmisz swojego synka lub córkę, skup się tylko na tej czynności. Oddychaj spokojnie i głęboko, wdychaj powietrze przez nos, wydychaj ustami tak, by brzuch unosił się przy każdym wydechu (można to poćwiczyć podczas zajęć szkoły rodzenia, to tzw. oddech przeponowy). Karm, oddychaj i notuj wrażenia, jakie odbierają Twoje zmysły – jak wygląda Twoje dziecko, jak pachnie, jakie otaczają Cię dźwięki, jak na dotyk dziecka reaguje Twoja skóra. Dodatkową korzyścią z takiej mini-relaksacji jest to, że ułatwia produkcję mleka – to udowodnione naukowo! Oddech przeponowy pozwala też opanować ból związany w poranionymi brodawkami, a to się przecież często zdarza w pierwszym okresie karmienia.
Połóg to często też okres ogromnego stresu, zwłaszcza gdy nie wszystko podczas porodu poszło śpiewająco. Mamy wtedy tendencję do zamartwiania się, projektowania negatywnych scenariuszy. Warto – łapiąc się na takim bezproduktywnym martwieniu się – uregulować swój oddech (oddychać przeponowo) i powiedzieć sobie - „Jestem tutaj, nigdzie się nie spieszę i to, co teraz robię, jest najważniejsze. Jeśli zdarzy się coś w przyszłości, zajmę się tym, a to co wydarzyło się w przeszłości już się stało. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski i iść dalej”.


A wracając do poporodowym zaburzeniu obsesyjno-kompulsywnym czy psychozy... Skąd to się bierze?

Za przyczynę poporodowych lęków wskazuje się kryzys tożsamości doświadczany przez świeżo upieczoną mamę, wycieńczenie psychiczne i fizyczne towarzyszące opiece nad dzieckiem i presję wiążącą się ze świadomością stuprocentowej odpowiedzialności za dziecko. U podłoża obu zaburzeń – i depresyjnego, i lękowego – leżeć mogą również przyczyny czysto fizyczne, związane z nieprawidłowym funkcjonowaniem tarczycy. Warto zatem zawsze po porodzie sprawdzić stan tarczycowych hormonów.

A prócz zbadania tarczycowych hormonów? Co możemy zrobić?

Otaczać się wsparciem i uwagą bliskich. Cedować na innych domowe obowiązki. Jeśli nie musimy – nie zapraszać gości w okresie połogu. Porzucić chęci bycia nad-matką, nad-gospodynią, nad-żoną. Być też blisko dziecka – poporodowa depresja pojawia się częściej u kobiet, które zaraz po porodzie rzucają się w wir pracy, noworodka umieszczają w odrębnym pokoju, zajmują się sobą. A natura tak to przecież pomyślała, byśmy w tym pierwszym okresie stanowiły z dzieckiem niemalże jedność.

Depresję poporodową wzmagają też problemy z karmieniem, a raczej wszechobecna presja na karmienie naturalne przy braku sensownego laktacyjnego wsparcia. Niestety wiem o tym więcej, niż kiedykolwiek chciałam się dowiedzieć, choć szczęśliwie – nie miałam poporodowej depresji...

Polecam na wszelkie uwagi typu „masz za mało pokarmu“, „on jest pewnie głodny!“, „masz jałowe mleko“ technikę zdartej płyty. Przygotujmy sobie zatem wcześniej jedno zdanie, które automatycznie użyjemy, gdy podobny komunikat się pojawi. Może sprawdzi się zdecydowane „to co mówisz wcale mi nie pomaga“ albo „proszę zostaw takie uwagi dla siebie“, w ostateczności „przestań tak mówić“. Im ten komunikat będzie krótszy, tym większa będzie jego siła oddziaływania. Często sprawdza się również fizyczne odizolowanie się od osób, które podważają naszą laktacyjną pewność siebie, przynajmniej dopóki szaleństwo związane z karmieniem się nie unormuje. A przed porodem – czytajmy jak najwięcej o karmieniu naturalnym, przedzwońmy do doradcy laktacyjnego, skonsultujmy palące kwestie z kobietami, którym karmić naturalnie się udało. Przygotujmy się, bo jak wiadomo – szczęście sprzyja przygotowanym :)


Cykl Kawka z psychologiem powstaje we współpracy

Viewing all 654 articles
Browse latest View live